Kuroko no Basuke Fan Fiction Wiki
Advertisement

Światła relektorów świeciły strasznie jasno. Jedyne co widziałam to Ryu. Stał przerażony. Jego oczy były czerwone jak po paru nieprzespanych nocach. Z jego otwartej buzi dobiegał głuchy krzyk. Krzyczałam do niego, lecz niewidzialna ręka łapała moje słowa i niszczyła je w pięści. Chciałam pobiec, ale jakaś siła trzymała kurczowo moje nogi. Szatyn złapał się za pierś. Osunął się na kolana. Jego włosy pobladły do zupełnie białego koloru. Ciągle krzyczał. Cały obraz zaszedł mgłą.

Potem zobaczyłam resztę drużyny. Wszyscy byli zupełnie bladzi. Wpatrywali się we mnie pustymi oczyma. Przerażali mnie. Chciałam uciec, ale niewidzialna moc cały czas trzymała mnie w objęciach. Zza pleców doszedł mnie znajomy głos. Odwróciłam się z ledwością. Dorian klękał przed zakrawionym Luke'em. Cała jego twarz była pusta, bez uczuć, a usta układały się za każdym razem w to samo słowo. Mei. Wołał mnie. Albo mnie przeklinał. Blaze miał szeroko otwarte, zaczerewienione oczy jak Ryu.

Następnie poczułam dziwne mrowienie. Spojrzałam na swoje ciało. Moja skóra zaczyna płonąć. Krzyczałam. Wiem, że krzyczałam. Ale nikt mnie nie słyszał. Sama siebie nie słyszałam. Płomienie zmieniły jeszcze na chwilę barwę na czarny, a potem zniknęły. Mogłam cały czas się ruszać, ale sprawiało mi to ogromnie dużo bólu. Całe ciało dźgało milion niewidzialnych igieł. Nie mogłam zaczerpąć tchu. Szukałam zaciekle powietrza, złapałam się za pierś. Krzyczałam. Wiem, że krzyczałam. 

Obudziłam się gwałtownie zakrywając usta, by nie wrzasnąć. Rozejrzałam się pokoju. Białe ściany. Jedno łóżko. Jedno biurko. Jedna lampka. Milion kolorów i odcieni. Wyciągnęłam spod kołdry swoją rękę. Nie paliła się. Nie bolała mnie. Wszystko było tylko koszmarem. Koszmarem, którę męczą mnie od roku. Usiadłam. Ukryłam twarz w dłoniach. Strasznie potrzebowałam towarzystwa. Potrzebowałam kogoś, kto przyjdzie i powie, że mnie obroni. Kogoś, kto obejmie mnie ramieniem i powie, że będzie dobrze.

Wstałam i poszłam do łazienki. Nie zamknęłam drzwi. Obmyłam twarz zimną wodą i uspokoiłam się. Wzięłam dwa powolne wdechy. Rozczesałam kołtuny na moich włosach. Związałam je w kitka. Włożyłam mundurek szkolny i poszłam do przedpokoju. Zrzuciłam Amalię z kanapy, która za chwilę przeklinała do mnie na wszystkie znane sposoby.

Advertisement