Kuroko no Basuke Fan Fiction Wiki
Advertisement

Od tego czasu chciałam uciec. Przez cały czas. Chciałam znów usiąść na ławce, komentując mecz. Chciałam znów ujrzeć ją napierającą na przeciwników. Chciałam znów poczuć ciepło jej uścisku.

Ale ona już nie żyje. Koszykówka ją zabiła. Choroba ją zabiła.

Ten sam ciemny pokój. To samo echo rozbrzmiewające po każdym odbiciu piłki. Ta sama pustka. Ten sam ucisk. Ta sama nienawiść.

Ten sam dzwonek, jak każdego dnia.

Otworzyłam oczy. Spojrzałam leniwie na zegar stojący na mojej szafce. Wydawał strasznie irytujące dźwięki. Wyłączyłam go. Odsunęłam kołdrę z moich nóg. Usiadłam i musnęłąm palcami podłogę. Moje usta mimowolnie ułożyły się w grymas, gdy zza okien oślepiły mnie promienie słońca.

To samo słońce, jak każdego dnia. Ten sam żal, jak każdego dnia.

Wstałam z łóżka. Podeszłam do drzwi łazienki delikatnie naciskając klamkę. Otworzyłam drzwi, po czym szybko je zamknęłam. Oparłam się o nie i spojrzałam w lustro.

Te same blond włosy. Te same błękitne, stłumione oczy. Te same delikatne usta. Ta sama nienawiść w duchu.

Odkręciłam wodę w kranie i przemyłam twarz zimną wodą. Ubrałam wiszący na wieszaku mundurek. Wyszłam z łazienki i poszłam do sąsiedniego pokoju.

-Wcześnie dziś wstałaś - zauważyła Ami przewracając się na drugi bok na kanapie.

-Za to ty wyjatkowo późno poszłaś spać - uśmiechnęłam się i rzuciłam przyjaciółce jej ubrania, które wcześniej wisiały nieskładnie na boku szafki.

-Boże, nowe liceum. Zauważyłaś kiedy stałyśmy się takie stare? - rzuciła żartobliwie.

Od paru lat czas nie ma żadnego znaczenia. Jest niczym płynąca rzeka. Płynie, bo płynie, nie potrafię jej zatrzymać. 

-Faktycznie - westchnęłam - Choć szybko, bo się spóźnimy.

Gdy tylko zjadłyśmy śniadanie przygotowałyśmy się do wyjścia. Zanim opuściłyśmy mieszkanie przejrzałyśmy się w długim, pobrudzonym lustrze w przedpokoju. Obydwie wpatrywałyśmy się w siebie niewiedząc, co tak naprawdę nas czeka. Obydwie miałyśmy wielkie ambicje... Praktycznie niemożliwe. Ale zawsze trzeba próbować. Wyszłyśmy, Ami zakluczyła drzwi. Skierowałyśmy się schodami na dół. Nie poruszałyśmy się głośno, a mimo to odgłos kroków rozległ się po całym budynku.

Gdy tylko wyszłyśmy na zewnątrz poczułam falę ciepła wiosennego powietrza. Rozejrzałam się po ulicy. Może nie było tu tak gwarno, jak w centrum Yokohamy, lecz i tak nie lubiałam ruchu ulicznego i smrodu wydzielanego przez auta. Liceum było tuż za rogiem, co było naprawdę komfortowe. Pomiędzy blokiem, a nową szkołą dzielił nas tylko stary plac zabaw z dwoma przeciwległymi koszami. W rogu jego ogrodzenia leżała zabrudzona piłka do koszykówki chłopaka, który parę dni temu się wyprowadził.

Często rzucał do kosza wieczorami, lecz rzadko trafiał. Mówili, że jest beztalenciem. Jednak pewnego razu widziałam go podczas gry ulicznej. Był świetnym zawodnikiem, choć wszystkie punkty były zdobyte przez niego wsadem. Wierzę, że już trafia do kosza z daleka. Ale nadzieja jest zgubna.

-Poczekaj chwilę pójdę po tą piłkę - powiedziałam do Ami i nie czekając na odpowiedź podbiegłam do ogrodzenia i wyjęłam ją przez górę. W pewnej chwili zauważyłam, że z przystanku autobusowego podchodzi do mnie czarnowłosy mężczyzna o wysokiej i umięśnionej postawie. Wpatrywałam się w niego przez jakiś czas, aż podszedł na wyciągnięcie ręki. Podał mi dłoń i uśmiechnął się. Już dawno nie widziałam takiego uśmiechu.

-Nazywam się Dorian. Pograsz ze mną chwilę? - Wskazał na piłkę.

-Wybacz, śpieszę się do Liceum - odparłam - Jestem Mei.

-Liceum Ookami? Dobry wybór, ja jednak czekam na autobus do Tokio. To jak? Zagramy tu, czy spotykamy się na Basketto? 

-Skąd wiesz, że gram w koszykówkę? - spytałam zdumiona.

-Widziałem, jak patrzysz i podnosisz tą piłkę. Swój pozna swojego.

Spojtzałam raz to na piłkę, raz to na chłopaka. 

-Nie wiem, czy mam przeciwko tobie jakiekolwiek szanse - jęknęłam i uśmiechnęłam się sztucznie.

Dorian wydał z siebie krótkie westchnięcie, założył ręcę na kark i spojrzał w górę.

-Sądziłem, że tak łatwo się nie poddajesz. No cóż, trudno.

Tak bardzo chciałam zagrać. Musiałam zagrać, mój honor by tego nie zniósł. Zręcznym ruchem rzuciłam piłką w Doriana. Chłopak odwrócił się na pięcie i złapał ją precyzyjnie w ręce.

-Wiedziałem, że mogę na ciebie luczyć, Mei-chan - uśmiechnął się, a jego oczy zapłonęły żywym żarem. Już gdzieś widziałam te oczy. Czy ja go znam? Czy ja go znałam? - Zagramy do jednego, bo zarówno ty jak i ja nie mamy dużo czasu. 

Obydwoje przeskoczyliśmy przez niskie ogrodzenie i ustawiliśmy się w równej odległości od koszy. Moje ciało przeszła gęsia skórka. Nie grałam całe wakacje. Gra do jednego. Wyciszyłam się. Skupiłam się.

Dorian postanowił wyrzucić piłkę. Widziałam jak jego mięśnie napinają się. Szybkim ruchem podrzuił piłkę, jednak nie zamierzał po nią skakać, oddał mi ją. Wyskoczyłam i ją złapałam. Gdy tylko dotknęłam palcami ziemi skierowałam wzrok na prawo, zrobiłam krok w tę stronę, a po chwili skierowałam się na lewo. Dorian zablokował mnie i spróbował sięgnąć po piłkę, jednak w ostatniej chwili ominęłam go i poszłam znów na prawo. Zatrzymałam się przy lini rzutów karnych i skierowałam ręce do kosza. Chłopak wyskoczył by zablokować mój rzut, jednak nie rzuciłam.

Gdy chciałam rzucić zrozumiałam, że na taką zmyłkę go nie nabiorę. Dorian stał już na boisku i sięgał po piłkę. Obniżyłam swój kozioł i skierowałam się lewo odrywając tylko prawą nogę i ustawiając się do przeciwnika tyłem. W ten sposób udało mi się rzucić wyskoką piłkę, jednak Dorian w porę ją zgarnął i zaczął napierać na mój kosz.

Zrobił szybki kontratak, jednak gdy tylko ustawiłam blok zatrzymał się. Jego oddech uspokoił się, a mięśnie rozluźniły, tylko po to, by zaraz zrobić zwód przez zmianę tempa. Kiedy zauważył, że przewidziałam tę posunięcie odbił piłkę od boiska. Szybko spróbowałam ją przejąć, jednak wiedziałam, że Dorian mi na to nie pozwoli. Zabrałam więc piłkę lewą ręką, czego chłopak się nie spodziewał. Ominęłam go i podbiegłam do kosza. Wycelowałam  w tarczę. Dorian wysokczył by złapać piłkę w locie muskając ją palcami, co odbiło ją lekko na prawo. Spróbowałam zrobić dobitkę. Oboje wyskoczyliśmy po piłkę i odbijając się od siebie upadliśmy na ziemię. Poczułam, jak mój łokieć ociera się o szorstką nawierzchnię, a reszta ciała bezwładnie odbija się od podłoża.

Wtedy ktoś zawołał Doriana. Chłopak odmachał koledzę. Powolnie wstał i złapał piłkę, by następnie rzucić ja  w moją stronę. 

-Wybacz, muszę już iść, ale to był dobry mecz. Do zobaczenia na meczu - oznajmił, uśmiechnął się, pomógł mi wstać i podbiegł do podjeżdżającego właśnie autobusu.

-Pa, Dorian - powiedziałam praktycznie sama do siebie, gdyż chłopak był już za daleko, by słyszeć moje słowa. To był dobry mecz. Gdyby trwał chwilę dłużej przegrałabym. Był naprawdę wyrównany.

Amalia w tym czasie obserwowała całe zajście siedząc na ławce. Moje kolana ugięły się pod jej pełnych wyrzutów oczu, ale jednocześnie pełnych łagodności.

-Baaaka! Byś coś powiedziała, a nie idziesz grać z kolesiem w kosza. W szczególności, że szkołę już dawno otwarto i cudem zdążymy zapisać się przed apelem! Baka, baka, baka! - Amalia stanęła na ławcę z pozą wyższości - Poza tym ten chłopak... Mam wrażenie, że się z Tobą droczył, a Ty ledwo dawałaś mu radę. Jak 

chcesz dostać się na szczyt koszykówki?

Mimowolnie zaśmiałam się i ściągnęłam przyjaciółkę z ławki.

-Też dawałam mu fory - skłamałam. 

LiceumOokami

Liceum Ookami było dużym, nowoczesnym budynkiem z szeregiem wielu okien.Widać, że to młoda szkoła, gdyż biała farba, którą umalowano szkołę była nieskazitelnie czysta. Dziedziniec nie był zbyt duży, jednak wystarczająco mały, by kluby zachęcające pierwszoklasistów do dołączenia zajęły całą powierzchnię. Tuż za liceum rozpościerała się duża hala, a obok niej boiska do koszykówki, piłki nożnej oraz bieżnia. Całość była ogrodzona drewanianym płotkiem, a przy wejściach wisiały wyraźne tabliczki Prywatne Sportowe Liceum Oookami.

Gdy tylko weszłyśmy na jego teren westchnęłyśmy mimowolnie. Przed nami rozpościerała się nowa przyszłość. Stoisk z klubami było około 15, z czego zdecydowana większość należała do sportowych. Nowych uczniów było tyle, że czułam na swoim karku oddech jednego z nich. Większość na szczęście już wychodziła. Tuż za rogiem po prawej stronie rozpościerał się granatowy szyld z białym napisem głoszącym Dołącz do drużyny koszykarskiej Ookami! Za stołem siedziało dwóch mężczyzn - jeden za pewne był uczniem liceum, a drugi po jego lewej stronie trenerem drużyny. Podeszłyśmy do stoiska. 

-Dzień dobry, chcecie dołączyć do klubu koszykówki Ookami? - spytał młodszy z nich - Nazywam się Harada Yugito, ale możecie mi mówić Yugito.

Złapałam się na tym, że przyglądam się jego oczom. Były naprawdę hipnotyzujące.

-Yugito-senpai - odrzekłam - Tak, tak... Właśnie po to przyszłyśmy.

Podałam Amalii formularze i obydwie wypełniłyśmy je uważnie. Gdy oddałyśmy starszy mężczyzna przejrzał je i na chwilę się zamyślił. Spojrzał na mnie, a następnie znów na kartkę. Poczułam małe zakłopotanie.

-Tanaki Mei? Przepraszam, ze pytam... To zapewne delikatny temat, ale... - zaczął trener, ale przerwałam mu. Wiedziałam, co chce powiedzieć.

-Tak, Hinata jest moją... Była... Moją siostrą. - Poczułam ciarki, które przeszły mi po całym ciele, poczułam zasycha mi gardło, a nogi robią się jak z waty. Znowu napad histerii. Chciałam stąc uciec. Teraz.

Zrobiłam krok w tył, lecz niespodziewanie nadepnęłam komuś na but, a zanim się obejrzałam leżałam na jakimś chłopaku. Cholera, cholera, cholera. 

-Przepraszam - wyjąkałam. Amalia pomogła mi wstać. Poczułam jak zalewam się rumieńcem. Podałam dłoń wysokiemu chłopakowi o czarnych, krótkich sterczących włosach i niebieskich oczach. Oczach, przed którymi od razu poczułam respekt. 

-Eh, nic się nie stało, w tym tłumie nawet nie da się poruszać. Nazywam się Akihito Ryu - uśmiechnął się Akihito i złapał mnie za dłoń. Miał bardzo ciepłą skórę - Zapisujesz się do klubu koszykówki? - jego wzrok powędrował na Yugito - O, Yugito! Miło cię widzieć stary. Pana też, trenerze Saito.

Za moją pomocą czarnowłosy wstał i podszedł do stoiska. Złapał formularz i zaczął go wypełniać. W pewnym momencie oderwał od niego wzrok, wstał i zaczął się zastanawiać. Spojrzał na mnie i zaczął penetrować mnie wzrokiem od dołu od góry, następnie spytał Ami.

-Do której klasy idziecie? Etto...

-Amalia, mów mi Ami - zaśmiała się Sawa - Idziemy do klasy c. Czemu pytasz?

Ryu odłożył formularz.

-Bo drużyna w tym roku, będzie naprawdę dobra - odparł, włożył ręce i skierował się do wyjścia - Do zobaczenia w klasie.

Gdy tylko chłopak oddalił się Yugito zwrócił się do nas

-Nie przejmujcie się nim, może wydawać się dziwny, lecz to świetny gracz i przyjaciel. Wasze zgłoszenia zostały przyjęte - Harada wziął pozostałe formularze, postukał nimi o biurko, by żadne krawdzędzie nie wystawały i położył je na rogu stołu - Jeśli chcecie, to dziś zacznie się pierwszy pokazowy trening godzinę po zakończeniu apelu. Zajęcia będzie prowadził trener Saito.

Saito był mężczyzną około trzydziestki o czarnych, ułożonych włosach, z lekkim zarostem oraz o wyraźnych rysach twarzy. Wyglądał na bardzo optymistycznego. Jego szary garnitur był lekko pognieciony, ale pewnie nikt nie zwracał na to szczególnej uwagi. 

-Skąd pan zna Hinatę? - spytałam, już całkowicie spokojnie.

-Miałem okazję trenować ja przez jedną lekcję. Była naprawdę cudowną dziewczynką. Zawsze wykonywała z optymizmem wszystkie ćwiczenia. Miała ogromny talent i potencjał, a obok niej zawsze stała skrywająca swoje umiejętności kochająca siostra - zorientowałam się, że mówi o mnie - Może nie posiadała takiego zapału, jak Hinata, ale jej światło zawsze jaśniało jaśniej od innych. Masz ogromny talent, Mei. Wykorzystaj go. Wiem, że może być to dla ciebie trudne.

Zamarłam. To, co trener mi powiedział było strasznie strasznie strasznie miłe.  Moje oczy zapłonęły żywym ogniem. Już od dawna nie czułam takiego przypływu energi. Może pora przestać oglądać się za przeszłością, może pora przestać patrzeć tylko pryzmatem Hinaty? Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam rękę z zaciśniętą pięścią.

-Liceum Ookami będzie moją drogą do sukcesu! - oznajmiłam głośno.

Yugito, trener Saito i Ami zrobili to samo. Przybyliśmy w czwórkę żółwika. Nagle doszła jeszcze jedna pięść. Należała ona do Ryu.

-Eh, zapomniałem napisać daty - zaśmiał się Akihito. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie z uśmiechem.

-To będzie niesamowity rok! - podsumowała Sawa.

TMTM2: Jestem najlepszy!

Advertisement